poniedziałek, 4 listopada 2013

Pierwszy rok w Dubaju!

Hmm generalnie nie wiem za bardzo od czego zaczac.

Moze rozpoczne od tego,ze po prostu chcialabym przelac kilka mysli na kartke (w dzisiejszych czasach w formie elektronicznej).

Mija pierwszy rok mojego pobytu w Dubaju.  Pierwszy rok opisywania uczuc w innym jezyku. Pierwszy rok zupelnych nowosci. Pierwszy rok na Bliskim Wschodzie. Pierwszy rok ze zwariowanymi hinduskimi taksowkarzami. Pierwszy rok weekendow spedzanych na plazy. Pierwszy rok bez sniegu. Pierwszy rok uzaleznienia od wats appa i skypa. Pierwszy rok bycia samej.

Praca
Cel tej podrozy. Przyjechalam jak wiecie na praktyke. Kontrakt zostal przelduzony wiec widocznie ogarniam system  (a nawet kilka). Ale dzis nie o suchych faktach a o uczuciach.
Nie wszystko moglabym tu napisac, gdyz mogloby to zostac osadzone za malo tolerancyjne. Generalnie przebywajac tu gdzie jestem mialam okazje zasmakowac stylu pracy z roznych narodowosci. Tak tak, ja wiem ze nie mozna myslec stereotypami, ale z drugiej strony '..nie zrobisz z kur*y ksiezniczki'.
Juz chyba wiem, a raczej dziala to instyntownie, czego unikac.

Angielski- nadszedl ten czas aby publicznie pogodzic sie z mysla, ze nie bede mowic z Brytyjskim akcentem i prawie zawsze zrobie jakiegos byka ;)
(Znajomosc dialektu hinglisz pomaga maj frend).

Podejscie- praca musi zagwarantowac godne zycie.
Dopoki pracuje dla kogos juz wiem,ze nie warto sobie wyprowac zyl.
Oprocz pracy rzeczywistej jest rowniez praca aktorska. Praca, w ktorej jestesmy bardzo zajeci, w ktorej chwalimy kolegow i mowimy,ze lubimy wyzwania..BULLSHIT
Styl pracy jest tu inny niz w Krk. Pracuje sie srednio 9-10 godzin co czasem daje w kosc, ale zauwazylam tez duzo sztucznosci w kontaktach miedzyludzkich, wiecej rozroznienia gdy patrzy sie na pozycje w firmie i styl bycia pod komem 24/24 bez wzgledu na pozycje (tak tak, prezent od firmy w postaci Blackberry).

Kontakty miedzyludzkie
Dubaj to miasto kontraktu. Ludze przyjezdzaja tutaj zazwyczaj na rok, dwa lub trzy i wyjezdzaja. Na prawde trudno o szczerosc. Bardzo latwo jest natomiast o chwilowy fun.
W prosty sposob mozna poznac ludzi, ktorzy zaprosza Cie na niesamowita impreze na Palmie lub jachcie (co brzmi bombowo, co nie?) ale nastepnego dnia tego juz nie ma.
Dla mnie bylo to kolosalne zderzenie z tutejsza rzeczywistoscia. Moze rzeczywiscie jestem zbyt emocjonalna lub naiwna. Nie wiem? Wiem jedno, fajnie jest zyc chwila przez chwile, nie dluzej.

Szczerze mowiac dopoki nie wyjechalam nie wiedzialam co to jest samotnosc. Bedac w domu zawsze cos sie dzialo, bylo do czego sie odwolac, wszystko dzialo sie w bezpiecznym otoczeniu.
Wyjezdzajac na poczatku i na koncu zawsze jest samotnosc (jak to spiewa pewien artysta na J.)
Serio serio!
Nigdy nie przezylam tak szczesliwych chwil jak tutaj i nigdy nie bylam tak cholernie smutna.
Bylo wiele chwil radosci, a euforie ta chyba glownie napedzalo to,ze nie bylo przy mnie bliskiej osoby zeby rzucic jej sie na szyje, krzyknac, smiac do lez..i przede wszystkim wspolnie.
Smutek..wiele przeplakanych chwil, wiele bezradonosci i wlasnie bycie samemu w tej jednej rzeczywistej chwili i brak perspektywy przytulenia sie albo poprostu posiedzenia wspolnie z bratnia dusza poteguje to uczucie.

Przyjaciele- ludzie ktorzy byli i sa mimo wszystko, ktorzy mimo odleglosci pisza i dzwonia, leza wspolnie na kacu, jedza z toba obiad oddaleni 6 tys km. Robia wszystko zeby sie spotkac mimo roznicy czasu. Wydaja ciezko zarobiona kase zeby przyjechac i odwiedzic. Dziela chwile smutku radosci, wewnetrzne przemyslenia po to aby byc, aby nigdy nie zniknac, bo doskonale wiedza ze tylko dzielenie sie codziennym zyciem pozwoli nam byc blisko.
Ci co chca, zawsze beda i ja wiem i oni wiedza.
Bardzo dziekuje Wam za wszystko. Za kazde slowo, kazda rozmowe, kazda wiadomosci, kazda chwile przed monitorem lub na zywo :*

Dziekuje rowniez wszystkim, z ktorymi nie mam tak intensywnego kontaktu ale wiem ze sa :) To na serio niesamowicie mile dostawac z niczego fajne wiadomosci, jakies spostrzezenia, piosenki, artykuly albo porostu glupie 'czesc, co tam, przypomnialo mi sie jak..?'!

Grupa 'ale jej sie udalo' dostanie na pokrzepienie wiecej zdjec z usmiechnieta geba w sloncu i w fajnych miejscach. Jezeli ktos chcialby sie dowiedziec, co dokladnie zrobilam aby byc tu gdzie jestem z checia opowiem na privie.

Zwiazek w Dubaju- ta tresc jest i bedzie niedostepna z powodu braku materialu.
Miasto kontraktu i w tym przypadku dziala wysmienicie. Ja mialam to szczescie,ze bylam kochana i kochalam wiec nie bede tracic czasu na glupoty. Sprawilo to jednak,ze wiele sie o sobie nauczylam.
To jak testowanie zycia na nowo. Na poczatku przyznam,ze bylo to strasznie ciezkie no bo w domu jak nie partner, to kolezanka, to miejsce ktore kocham, z ktorym mam wspomnienia podnosily na duchu dawaly radosc. W tej nowej rzeczywistosci, jakby na nowo kreuje sie swoje punkty odniesienia. Kiedy wiem,ze po calym dniu nie zasne w ramionach ukochanego czlowieka, albo nie pojde na piwo musialam znalezc cos nowego co przyniesie mi radosc. Wiem np. ze takimi rzeczami sa: rozmowa na skypie, ciasto miodowe albo fontanny pod Burj Khalifa i PLAZA- moje odwieczne marzenie i wielka milosc.


Podwojne zycie- ze wzgledu na troche inne stosunki miedzyludzkie w pracy (nie kolegujemy sie w zyciu prywatnym prawie w cale) malo kto wie,ze np. wieczorami lub w weekendy dorabiam sobie jako hostessa, co jest dosc zabawne bo jak kazda dziewczyna wygladam nieco inaczej w sukience i w makijazu, anizeli w biurowym kubraczku.
W PL mowili,ze juz za stara jestem, albo za gruba, albo ..generlnie sie nie dalo. A tu sie da! I jak super bo ok- trzeba czasem troche potrenowac, potrzymac diete albo postac na nogach w upale z 12 h ale jak fajnie jest isc na Formule 1,gdy Ci za to placa :))))))))))

Hobby- trzeba przyzwyczaic sie,ze to zima mozna wyjsc na zewnatrz, a w lecie siedzimy w  domu, w klimatyzacji, bo gdy otworzysz okno lub drzwi to dmucha wilgotne powietrze z piekarnika. Troche dziwne ale do ogarniecia.

Z innej beczki...
Tak strasznie teskno mi za deszczem, za tym zapachem po, za zmianami w porach roku, za zielona trawa, za bezwzgledna cisza na polu (zamiast buczacych klimatyzatorow), za preclami, schabowym, pierogami, ogorkami kiszonymi, michalkami bialymi, Rynkiem Glownym i Kazimierzem, zapiekankami i piwem, piciem herbaty kiedy jest zimno - aby sie ogrzac, za ogorkowa i zurkiem, za prowadzeniem samochodu, zartami po  polsku w czasie pracy, przeklenstwami ze zrozumieniem.. Za wieloma malymi rzeczami tak bardzo teskno jednak najbardziej teskno za ludzmi!

Generalnei mysle sobie,ze Dubaj to miasto mozliwosci i wielkich ekstremow.
Mozna sprobowac prawie wszystkiego i w zasadzie wszystko jest na wyciagniecie reki. Bedac juz tutaj mozna czasem poczuc sie jak w jakims filmie.Niekotrzy na prawde wychodza na tym wspaniale inni niestety wiele traca. Na pewno to miasto w pewien sposob uzalenia, podnosi poziom zycia, pokazuje szersze horyzonty. Osobiscie pomimo paru powaznych porazek uwazam, ze bylo warto. Moze zabrzmi to egoistycznie ale wiem,ze bedac w Krakowie nie dowiedzialabym sie nigdy tylu rzeczy o samej sobie, co wiem teraz. Bedac w otoczeniu ktore sie zna i ktore czesto kreuje nam nasz wlasny swiat troche trudniej jest o nowosci. Czujemy sie w nim na tyle komfortowo i bezpiecznie wiec ich po prostu nie potrzebujemy. Wiadomo,to osobista decyzja kazdego z nas, jednak jezeli czyta to ktos, kto wlasnie chce czegos nowego ale sie obawia to zachecam- Sprobuj!

Ja sprobowalam i chyba jeszcze za wczesnie dla mnie aby zrobic totalne podsumowanie aby dokladnie okreslic plusy, minusy i zestawic to w konkretna calosc.
Wiem ze tesknie i tesknic bede. Przyzwyczajenie do tego uczucia nigdy go nie zabije.

AAA jezeli ktos spodziewal sie jakiegos wyrafinowanego podsumowania, to przepraszam ale chyba zawiode.. To tylko kilka moich mysli na temat tego roku:)

Dziekuje za chwile uwagi Szkraby,
Milego wieczoru :*

M-ka
04/11/2013





czwartek, 11 lipca 2013

Dubaj w krzywym zwierciadle cz. II

Wydawalo by sie,ze taka technologia i wszystko dopracowane do perfekcji...
Otoz zwroccie uwage jakie konstrukcje stosuje sie, gdy dojdzie do przecieku rury na stacjach metra.
Poniewaz obserwowalam to wielokrotnie, zastanawiam sie czy maja moze jakis podrecznik jak owa konstrukcje stworzyc...


Bo nie ma to jak sprawdzone rozwiazania, a folie i wiadro znajdziemy wszedzie :)

Milego dnia!
M-ka

środa, 10 lipca 2013

Strach ma wielkie oczy! Juz wiem dlaczego...

Strach – jedna z podstawowych cech pierwotnych (nie tylko ludzka) mających swe źródło w instynkcie przetrwania. Stan silnego emocjonalnego napięcia, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia, naturalną reakcją organizmu jest np odruch silnego napięcia mięśni a w konsekwencji ucieczka lub walka. Spowodowany jest zdolnością zapamiętywania i kojarzenia podobnych sytuacji (podobna sytuacja w przeszłości miała groźny skutek) oraz w przypadku ludzi umiejętnością abstrakcyjnego myślenia (z mojej decyzji wyniknie sytuacja która spowoduje groźny skutek). Nierozerwalnie związany z przyszłością (odstęp czasowy jest nieistotny) gdyż zdarzenia z przeszłości odczuwamy inaczej (żal po jakiejś stracie) a jeszcze inaczej teraźniejsze (ból sprawia nam cierpienie). Straty lub bólu mającego nadejść możemy się bać (odczuwamy przed nimi strach). Strach może mieć skutek pozytywny gdy efektem jest ochrona nas lub naszego interesu albo negatywny gdy powstrzymuje nas przed konsekwentnym dążeniem do celu. Jest subiektywny gdyż ten sam spodziewany skutek nie zawsze i nie u wszystkich spowoduje poczucie zagrożenia.

Najczęstsze źródła przeżyć strachu to: hałas, szmery, nowe, nieznane odgłosy. Przy czym strachu nie wywołuje natężenie tych dźwięków, ale raczej nagłość pojawienia się nieoczekiwanych. Brak wyraźnego zlokalizowania np. źródła hałasu wzmaga siłę reakcji i przeżycia strachu.

W Afganistanie po raz pierwszy od chwil dziecinstwa przypomnialam sobie co znaczy czuc starch. No ok.. jeszcze pamietam jak sie balam, gdy ogladalam pierwszy raz Blair Witch Project. To niesamowite, ze swiadomosc tego,ze znajdujesz sie w miejscu, w ktorym zagrozenie jest realne tak silnie oddzialowuje na organizm. 

Dowiedzialam sie jednak,ze starch otwiera oczy i ze dobrze,ze sie go czuje, bo trzeba obserwowac.

Mozna byc najlepiej chroniona osoba ale po prostu znalezdz sie w nieodpowiednim miejscu I  nieodpowiednim czasie, co jak wiemy, w przypadku kraju,gdzie ludzie nie maja nic do stracenia, jest bardzo latwe. Dlatego trzeba obserwowac..czy na miescie jest tlum, czy ludzie sie nie rozchodza, czy auto jadace z boku nie jedzie za wolno badz nie opada mu tylu (boto moze byc oznaka,ze przewozi materialy wybuchowe), czy ludzie nie wyjmuja czegos zza pazuchy itd..
Na pewno nie pomaga w zachowaniu spokoju widok drutow kolczastych na ulicach, wszedzie uzbrojonych “straznikow”, system trakujacy I kamizelka, ktora nosisz caly czas na zewnatrz, chowanie sie pod szalem, widok pokiereszowanych ludzi I pomimo tego wszystkiego te dziwne spojrzenia…

Na cale szczescie jestem juz w miejscu,gdzie czuje sie bezpiecznie i gdzie.. przezyje swoj pierwszy Ramadan…

Pozdro Mordki,

M-ka

środa, 3 lipca 2013

Oczy dookola glowy

Dzis wstalam o 7 15.
Umylam sie, ubralam i szybko zlecialam na dol aby przygotowac kawe i zjesc pyszny chlebek z miodem.
O 8:15 bylo zebranie o sprawach w miescie i planie na dzien.
Potem popracowalismy troche na kompach.
Ok 1030 przyjechal po nas nasz Afganski kolega, z ktorym bezpiecznie moglismy ruszyc do kampusu UNAMA.
Ubralismy sie w kamizelki, sprawdzilismy system trackujacy ( dzieki niemu ludzie w Dubaju wiedza gdzie jestesmy w razie W) i w droge!
Jechalismy ok 20 min aby potem czekac godzine przed siedziba UNAMY na pozwolenie na wjazd.
To byla najgorsza czesc dnia. Ubrana w burke, w kamizelce siedzialam w naszym wanie spocona do granic mozliwosci. Przed nami obserwowalismy straznikow z kalachami, a my z koleji bylismy obserwowani przez kazdego przechodzace lub przejezdzajacego...A uwierzcie wzrok tutejszych nie jest zyczliwym.
Jak juz dostalismy sie do siedziby UNAMY kolejna godzina zleciala na odprawe z identyfikatorami przypisanie ochrony na kampusie itd..
Potem finalnie.. spotkalismy sie z panami z UNICEFU- poszlismy na lunch i rozmawialismy na pracowe tematy.
Nastepnie po spotkaniu z Panami,ktorzy jeszcze pokazali nam swoje biura itd.. poszlismy do bardzo znanej i powazanej Pani doktor z UNAMY.
Po rozmowie z nia wyrobilismy "staly" identyfikator dla jednego z kolegow, wlozylismy kamizelki, wsiedlismy do auta i do domu!
Po drodze w jedna i w druga strone zarowno nasi tutejsi koledzy jak i Dr Greg opowiadali nam o Kabulu, co sie gdzie znajduje, gdzie bylu jakies bunty,zamieszki, bomby, ranni,ofiary...
Jak dotarlismy do domu wszyscy bylismy skonani.. goraca pogoda dala sie we znaki.
Wzielam prysznic, kolacja juz czekala...
Kurczak  + pieczone ziemniaki i salatka i ciasto bananowe..Mhhh
Siedlismy jeszcze chwilke do maili aby potem rozlozyc sie na ganku przed domem, zapalic papierosa wypic hektolitry wody,podsumowac dzien ale finalnie..pogadac o bzdurach..
Byl tez czas na film i beztroskie drzemanie na sofie.
Potem znow ganek, znow rozmowy i nauka jak wymowic liczbe 3333 po Polsku..to bylo dobre :)

A teraz juz herbatka, paciorek, mycie zabkow i do spania..

Dobranoc.

Jest 21:45

M-ka

wtorek, 2 lipca 2013

Tra ta ta ta ta ta ta

Dzis wyjatkowy post- nijak zwiazany z tematem bloga.

Moje pierwsze przemyslenia o Afganistanie, z ktorego goraco Was pozdrawiam.
Nie zamierzam kwieciscie opisywac krajobrazow, gdyz mury sa tu wyzsze niz gdzie indziej...

Ot pare obserwacji.

Znajduje sie w willi, ktora jest czescia kliniki naszej firmy.
Poki co jestem tu jedyna kobieta na okolo 15 mezczyzn (liczba zmienia sie w zaleznosci od zmiany straznikow).
W samolocie bylam jedna z 3 kobiet (nie liczac stewardess).

Kazdy dzien zaczyna sie od spotkania o 8:15 na temat sytuacji w miescie i planow na caly dzien.
Nigdy nie wolno wychodzic i wracac o tej samej porze. Kazda droga jest skrupulatnie planowana wiec nie ma opcji,ze jedzie sie i wraca ta sama trasa.

Na miesie mamy informatorow, ktorzy regularnie dostarczaja nam informacji.

Ze wzgledow bezpieczenstwa po miescie mozemy poruszac sie tylko docelowo- z punku A do B w obstawie, w niebieskich kuloodpornych kamizelkach. Kolor jest bardzo wazny gdyz symbolizuje pokojowe zamiary.

Kobiety absolutnie musza miec dlugi rekaw i spodnie, wlosy zakryte chusta.

Temperatura okolo 30 stopni, powietrze suche, co w przeciwienstwie do Dubaju jest ciekawa odmiana.
Skora przez co jest przesuszona, jak po kilku godzin lotu w samolocie..fuj!

Jestesmy bardzo wysoko prawie (1800mnpm), przez co powietrze jest bardzo rzadkie co powoduje,ze mozna dostac zadyszki ;) A tak na serio wiecie,ze wlasnie w gorach trenuja biegacze dlugodystansowi, gdyz wychodza z zalozenia,ze skoro przy wiekszej wysokosci i rzadszym powietrzu dadza rade to i na nizszych poziomach im sie uda.To chyba w sumie skladowa metody treningowej zwanej metoda Gallowaya.

Woda kranowa jest takim syfem i zawiera tyle bakterii,ze nawet zeby trzeba myc woda mineralna :D

Rece myje sie tu caly czas, w sensie..caly czas..


Mamy kucharza! Gotuje nam obiady i kolacje (sniadanko we wlasnym zakrecie- ale wszystko na miejscu mamy do dyspozycji).

Generalnie atmosfera jest bardzo domowa, bo ludzie spedzaja wiekszosc czasu w domu. Jest salon z sofami i TV, gdzie wszyscy sie zbieraja i ogladaja seriale. Jest stol do bilarda, silownia, jadalnia i caly czas w domu widac te same twarze.

Mamy schron u gory- tak, wbrew wiekszosci przesadow nie ma po co zbiegac do piwnicy. Schrony buduje sie u gory aby w razie koniecznosci uciec po dachach, bo nie wierza by mozna bylo uciec ulica.

W kazdej czesci domu jest generalnie jakies zabezpieczenie, a to drut kolczasty, a to jakas brama pancerna..
Obok lozka znalazlam kamizelke kuloodporna ( tez na wszelki wypadek).

To tak ogolnie, co widze dookola.

Nic jednak nie zastapi rozmow z ludzmi tutaj. Ze starym Rosjaninem, ktory potrafi zalatwic transport powietrzny ze wszystkimi pozwoleniami w godzine.. Z ludzmi z ochrony, ktorzy od lat pracowali w Armii i juz mowili o scenariuszach postepowan w razie W, a finalnie z Afganczykami, ktorzy pietnowani sa na swiecie za postepowanie wiekszosci, ale tez chca zyc godnie i w pokoju.

Nie wiem czemu nie moge zalaczyc zdjec..przelozmy to na kiedy indziej :)

Pozdro,
M-ka



niedziela, 23 czerwca 2013

Zyjemy w Panstwie Szejkow!

Zarty o szejkach sa na porzadku dziennym.
Sam wyjazd do Emiratow wywoluje zyczenia o poznaniu bogatego szejka.

Oto i on, moj prywatny Szejk. I owszem bogaty.. w witaminy:)

Wystarczy przygotowac kilka warzyw i owocow, mala maslanke/jogurt no i posiadac blender.
Co jest wazne, do warzyw zawsze staram sie dodac soczystego owoca, ktorym jest np. arbuz i.. magiczny skladnik- swiezy imbir, ktory nadaje pikanterii smaku.

Mniaaaam!





Smacznego!

M-ka

środa, 12 czerwca 2013

Dubaj w krzywym zwierciadle cz. I

Wielu osobom wydaje sie,ze Dubaj to takie super miejsce.. takie rozwiniete, takie na poziomie..
Rozwinieta technologia, wspaniale dokonania architektoniczne i infrastrukturalne, niesamowita aura klimatyczna, miedzynarodowosc

Nie bede podwarzala faktu,ze lepiej zyje sie w miejscu gdzie do tej pory 3 razy spadl deszcz, ale...

No wlasnie!
Oto piperwszy odcinek z serii Dubaj, ktorego pewnie nie znacie.

Miasto wielokulturowe i kosmopolityczne, prawda?
No ale z kury orzel nie wyrosnie, czy jak kto woli z chlopa wies nie wyjdzie..

Po wjechaniu na Burj Khalife ujrzalysmy cos takiego:



Drodzy Panstwo, oto rodziny hinduskie biesiadujace na najwyzszym budynku swiata!
Miejsce to okazalo sie najlepszym na ucztowanie, odpoczecie na podlodze, opieke nad dziecmi.
Gdziez indziej mleko dziecku smakowaloby lepiej?

Zaznacze fakt, iz bilet kosztuje we wczesniejszej rezerwacji ponad 100zl, a w dniu wyjazdu prawie 400zl i mimo to, choc trudno w to uwierzyc (:o) nadal mozna zobaczyc takie obrazy w 'cywilizowanych' miejscach.

Pragne podkreslic,ze nie sa to wydarzenia rzadko spotykane.
Nie mam na celu rugania wybiurczo napotkanych sytuacji, takie fakty dzieja sie na prawde, na porzadku dziennym, tak wiec patrzcie i podziwiajcie :)

Pozdrawiam,
M-ka

wtorek, 28 maja 2013

To juz miesiac.. :o

Przerazil mnie fakt, jak szybko mija czas ...

Minal miesiac od ostatniego posta.. strasznie Was przepraszam i postanawiam sie poprawic.
Wkrotce swieze buleczki, a poki co ostrzegam,ze w zwiazku z nowym komputerem (z robaczkami na klawiaturze ) zniknely mi polskie znaki.
Prosze o wyrozumialosc zatem.

Pozdrawiam,
M-ka

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Pinnawala i Kandy

Dziś znów wyruszycie ze mną w kolejna cześć podróży po Sri Lance.
Przed nami wspomnienia dni pełnych wrażeń i niesamowitych emocji.
Po zaręczynach wydawało się, że poziom ekscytacji opadnie, ale nie trzeba było długo czekać.
Z rana ruszyliśmy w podroż do domu N. (przyszłego pana młodego), czyli do Kandy.
Wynajętym busem wpakowaliśmy się w 10 osób, aby rozpocząć podroż z samego rana. 




Wszyscy nam mówili, że może być chłodno, ale po upale, jaki przywitał nas w Colombo nie byłam w stanie uwierzyć, a tu proszę.. Wraz z malejąca ilością kilometrów do celu, malał również poziom temperatury I wilgotności.
Przystanek zasługujący na opis nazywa się Pinnawala, jeden z najpopularniejszych rezerwatów słoni na świecie. My akurat przybyliśmy na ich kąpiel, czyli spacer słoni w kierunku rzeki, aby ochłodzić się po całodziennym wybiegu. W tak prosty sposób, ogrom tych zwierząt zapierał dech w piersiach. Stąpały całym stadem- i te stare i duże i malutkie słoniątka ..Na pierwszy rzut oka niegroźne, ale jakby się bliżej przyjrzeć…





Wiecie, że słonie wybierają sobie tylko jednego właściciela, któremu są wierne?
Potem udało nam się i… tak! Jechałam na słoniu. Razem z N I M wpakowaliśmy się na jednego z nich w celu odbycia spaceru, który trwał około 20-30 min. Wrażenia?.. hahah - nie pamiętam kiedy tak się śmialiśmy, lecz nie było to do końca bezpieczne (trzeba przyznać). Na słonia położyli materac i kazali nam wsiąść i jechać, ot co! :D Na dole był jakiś chłopak, który niby nim sterował, ale rożnie mu się to udawało wiec czasem bywało nerwowo ;) Cala podróż była wspaniała i niemal poczułam się jak Nel “W pustyni I w puszczy”.. Gorsze było natomiast samo zejście ze słonia (zwłaszcza, gdy miało się na sobie sukienke!), a potem ból krocza przez najbliższe 3 dni.
Ale co tam. Było warto! :)
Po słoniach mimo dość późnej pory stwierdziliśmy, że odwiedzimy jeszcze Tooth Temple- jedna z najsłynniejszych świątyni buddyjskich, gdzie podobno przechowywany jest ząb samego Buddy.
Tu było już naprawdę chłodno ( mówię, o jakiś 18 stopniach).


W drodze do Świątyni trzeba było zostawić buty i kupić kwiaty ku czci Boga. Obie kwestie zostały wypełnione wiec ruszyliśmy do środka. Miejsce piękne, najbardziej mi się podobały te kwiaty przed ołtarzami i wspaniały zapach połączenia świeżych kwiatów i kadzidła.. Samo miejsce szczerze mówiąc myślałam, że będzie bardziej interesujące. Z zewnątrz wyglądało ciekawiej niż wewnątrz. Ale to oczywiście subiektywna opinia.

Po zwiedzaniu Świątyni udaliśmy się na nocleg do wujka Ireshi w Nuwara Eliya I tam odkryłam swoje miejsce na ziemi. Klimat idealny – choć inni zamarzali i nie mogli spać, ja czułam się jak ryba w wodzie. Otoczenie gór sprawiło, ze powietrze wydawało się krystalicznie czyste i rześkie. Nie było cholernej wilgotności. Było dokładnie tak samo jak w Białce nad ranem w lecie, czyli świeżo i bardzo słonecznie- wspaniale!



Po śniadaniu ruszyliśmy zwiedzać okolice. Towarzyszyło nam parę osób z rodzin N i I, dzięki czemu czas był niezwykle urozmaicony :) Na początku pojechaliśmy nad jezioro, gdzie pływaliśmy łódka obserwując krajobrazy. Potem wybraliśmy się do Parku Wiktorii by podziwiać zieleń ( tu po raz pierwszy niebo było zachmurzone). Park Wiktorii otwarła sama Elżbieta druga, co jest powodem do dumy dla Lankijczyków (choć sama nie wiem czemu?).











W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscu wyjątkowym dla Sri Lanki, czyli na plantacji herbaty.
Nie będę może przybliżała nazwy, bo nie jest to istotne, ale musicie wiedzieć, że Sri Lanka jest największym producentem herbaty I to właśnie tu znana marka z żółto- czeronym logo rozpoczynającym się na literke L. posiada swoje krzewy. Plantacje herbaty ciągną się na wzgórzach w nieskończoność i ponoć tylko kobiety wiedza jak obierać krzewy tak, aby im nie zaszkodzić. Mimo sławy miejsca, praca płatna jest bardzo mizernie, dlatego tez często podejmują się jej przybysze z innych krajów Azji.







Wracając do Kandy, zrobiliśmy krótką przerwę na placki kokosowe I ostre oponki czyli Roti i Ulundu Vadai. 



Pamiętam dokładnie ta chwile. Padał deszcz, my w górskim, zielonym klimacie zjeżdżaliśmy w dół gór wąskimi serpętynami i nagle w środku ciasnego zakrętu przystanek. Przy drodze wyłonił się mały szałas, gdzie chłopaki piekli placki I podawali herbatę. 3 stoliki na krzyż, a zbliżając się do barierki z drewna można było zobaczyć wielka zielona przepaść.. W tym całym deszczu, pod osłoną drewna I strzechy ( o ile tak można nazwać suche liście palmy na dachu) popijaliśmy ciepłą, potwornie słodką herbatę, wcinając placki.


Piękna chwila i oby takich więcej :)


Miłego wieczoru,
M-ka

sobota, 20 kwietnia 2013

Genialny plan!

Tak, tak to nie przelewki..

Po tym jak zachwycałam się kuchnią w Dubaju i jej różnorodnością dotknął mnie syndrom tzw Kamienia Dubaju, czyli po prostu.. parę dobrych kilo na +.
Ale spoko loko, wszystko pod kontrolą.. po pierwsze biegam ..
Oj jak ja biegam bieżnia, plener.. tylko jakoś szybko się męczę..
Po drugie zwiększyłam ilość owoców warzyw, mnóstwo wody, zero chleba i cukru (no prawie) hahaha ;)

A tak na serio chciałam się pochwalić dietetyczną wersją sernika na zimno..  dziecko dzisiejszego wieczoru:


Poza tym wiecie, ze dziś będąc na plaży uświadomiłam sobie, że temperatura jest dokładnie taka jak w lecie w Polsce? Jest 20 Kwietnia litości.. gdzie tu do "wakacji"?
Wytrzymałam 1,5 h..mimo, że trenuje plażing od początku pobytu więc przyznajcie, że ostro!
Ola Z. szykuj się...

Pozdro,
M-ka

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nie wierze własnym oczom...

Nie wiem, czy ktoś się dobrze bawił, czy coś się wydarzyło, ale wczoraj tego bloga nie było w sieci..

Tak strasznie się zmartwiłam, bo chciałam Wam napisać jak bardzo się cieszę, bo mija moje półrocze w Dubaju! Wchodzę.. a tam komunikat.."Nie ma takiego bloga" :(
Przyznam, że zrobiło mi się bardzo smutno i przykro..

Ale OK, póki jest to piszę i chcę Wam powiedzieć, że przestać nie mam zamiaru.
Pierwsze pół roku za nami- dziękuję za frekwencję oraz atencję, a przed nami kolejne przygody, ciekawostki i mam nadzieje, ze ze mną pozostaniecie :)
















































 







 







Buziaki,
M-ka




About

Translate

Blogger templates

Follow us at FB