poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Pinnawala i Kandy

Dziś znów wyruszycie ze mną w kolejna cześć podróży po Sri Lance.
Przed nami wspomnienia dni pełnych wrażeń i niesamowitych emocji.
Po zaręczynach wydawało się, że poziom ekscytacji opadnie, ale nie trzeba było długo czekać.
Z rana ruszyliśmy w podroż do domu N. (przyszłego pana młodego), czyli do Kandy.
Wynajętym busem wpakowaliśmy się w 10 osób, aby rozpocząć podroż z samego rana. 




Wszyscy nam mówili, że może być chłodno, ale po upale, jaki przywitał nas w Colombo nie byłam w stanie uwierzyć, a tu proszę.. Wraz z malejąca ilością kilometrów do celu, malał również poziom temperatury I wilgotności.
Przystanek zasługujący na opis nazywa się Pinnawala, jeden z najpopularniejszych rezerwatów słoni na świecie. My akurat przybyliśmy na ich kąpiel, czyli spacer słoni w kierunku rzeki, aby ochłodzić się po całodziennym wybiegu. W tak prosty sposób, ogrom tych zwierząt zapierał dech w piersiach. Stąpały całym stadem- i te stare i duże i malutkie słoniątka ..Na pierwszy rzut oka niegroźne, ale jakby się bliżej przyjrzeć…





Wiecie, że słonie wybierają sobie tylko jednego właściciela, któremu są wierne?
Potem udało nam się i… tak! Jechałam na słoniu. Razem z N I M wpakowaliśmy się na jednego z nich w celu odbycia spaceru, który trwał około 20-30 min. Wrażenia?.. hahah - nie pamiętam kiedy tak się śmialiśmy, lecz nie było to do końca bezpieczne (trzeba przyznać). Na słonia położyli materac i kazali nam wsiąść i jechać, ot co! :D Na dole był jakiś chłopak, który niby nim sterował, ale rożnie mu się to udawało wiec czasem bywało nerwowo ;) Cala podróż była wspaniała i niemal poczułam się jak Nel “W pustyni I w puszczy”.. Gorsze było natomiast samo zejście ze słonia (zwłaszcza, gdy miało się na sobie sukienke!), a potem ból krocza przez najbliższe 3 dni.
Ale co tam. Było warto! :)
Po słoniach mimo dość późnej pory stwierdziliśmy, że odwiedzimy jeszcze Tooth Temple- jedna z najsłynniejszych świątyni buddyjskich, gdzie podobno przechowywany jest ząb samego Buddy.
Tu było już naprawdę chłodno ( mówię, o jakiś 18 stopniach).


W drodze do Świątyni trzeba było zostawić buty i kupić kwiaty ku czci Boga. Obie kwestie zostały wypełnione wiec ruszyliśmy do środka. Miejsce piękne, najbardziej mi się podobały te kwiaty przed ołtarzami i wspaniały zapach połączenia świeżych kwiatów i kadzidła.. Samo miejsce szczerze mówiąc myślałam, że będzie bardziej interesujące. Z zewnątrz wyglądało ciekawiej niż wewnątrz. Ale to oczywiście subiektywna opinia.

Po zwiedzaniu Świątyni udaliśmy się na nocleg do wujka Ireshi w Nuwara Eliya I tam odkryłam swoje miejsce na ziemi. Klimat idealny – choć inni zamarzali i nie mogli spać, ja czułam się jak ryba w wodzie. Otoczenie gór sprawiło, ze powietrze wydawało się krystalicznie czyste i rześkie. Nie było cholernej wilgotności. Było dokładnie tak samo jak w Białce nad ranem w lecie, czyli świeżo i bardzo słonecznie- wspaniale!



Po śniadaniu ruszyliśmy zwiedzać okolice. Towarzyszyło nam parę osób z rodzin N i I, dzięki czemu czas był niezwykle urozmaicony :) Na początku pojechaliśmy nad jezioro, gdzie pływaliśmy łódka obserwując krajobrazy. Potem wybraliśmy się do Parku Wiktorii by podziwiać zieleń ( tu po raz pierwszy niebo było zachmurzone). Park Wiktorii otwarła sama Elżbieta druga, co jest powodem do dumy dla Lankijczyków (choć sama nie wiem czemu?).











W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscu wyjątkowym dla Sri Lanki, czyli na plantacji herbaty.
Nie będę może przybliżała nazwy, bo nie jest to istotne, ale musicie wiedzieć, że Sri Lanka jest największym producentem herbaty I to właśnie tu znana marka z żółto- czeronym logo rozpoczynającym się na literke L. posiada swoje krzewy. Plantacje herbaty ciągną się na wzgórzach w nieskończoność i ponoć tylko kobiety wiedza jak obierać krzewy tak, aby im nie zaszkodzić. Mimo sławy miejsca, praca płatna jest bardzo mizernie, dlatego tez często podejmują się jej przybysze z innych krajów Azji.







Wracając do Kandy, zrobiliśmy krótką przerwę na placki kokosowe I ostre oponki czyli Roti i Ulundu Vadai. 



Pamiętam dokładnie ta chwile. Padał deszcz, my w górskim, zielonym klimacie zjeżdżaliśmy w dół gór wąskimi serpętynami i nagle w środku ciasnego zakrętu przystanek. Przy drodze wyłonił się mały szałas, gdzie chłopaki piekli placki I podawali herbatę. 3 stoliki na krzyż, a zbliżając się do barierki z drewna można było zobaczyć wielka zielona przepaść.. W tym całym deszczu, pod osłoną drewna I strzechy ( o ile tak można nazwać suche liście palmy na dachu) popijaliśmy ciepłą, potwornie słodką herbatę, wcinając placki.


Piękna chwila i oby takich więcej :)


Miłego wieczoru,
M-ka

sobota, 20 kwietnia 2013

Genialny plan!

Tak, tak to nie przelewki..

Po tym jak zachwycałam się kuchnią w Dubaju i jej różnorodnością dotknął mnie syndrom tzw Kamienia Dubaju, czyli po prostu.. parę dobrych kilo na +.
Ale spoko loko, wszystko pod kontrolą.. po pierwsze biegam ..
Oj jak ja biegam bieżnia, plener.. tylko jakoś szybko się męczę..
Po drugie zwiększyłam ilość owoców warzyw, mnóstwo wody, zero chleba i cukru (no prawie) hahaha ;)

A tak na serio chciałam się pochwalić dietetyczną wersją sernika na zimno..  dziecko dzisiejszego wieczoru:


Poza tym wiecie, ze dziś będąc na plaży uświadomiłam sobie, że temperatura jest dokładnie taka jak w lecie w Polsce? Jest 20 Kwietnia litości.. gdzie tu do "wakacji"?
Wytrzymałam 1,5 h..mimo, że trenuje plażing od początku pobytu więc przyznajcie, że ostro!
Ola Z. szykuj się...

Pozdro,
M-ka

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nie wierze własnym oczom...

Nie wiem, czy ktoś się dobrze bawił, czy coś się wydarzyło, ale wczoraj tego bloga nie było w sieci..

Tak strasznie się zmartwiłam, bo chciałam Wam napisać jak bardzo się cieszę, bo mija moje półrocze w Dubaju! Wchodzę.. a tam komunikat.."Nie ma takiego bloga" :(
Przyznam, że zrobiło mi się bardzo smutno i przykro..

Ale OK, póki jest to piszę i chcę Wam powiedzieć, że przestać nie mam zamiaru.
Pierwsze pół roku za nami- dziękuję za frekwencję oraz atencję, a przed nami kolejne przygody, ciekawostki i mam nadzieje, ze ze mną pozostaniecie :)
















































 







 







Buziaki,
M-ka




About

Translate

Blogger templates

Follow us at FB