sobota, 30 marca 2013

Ciepłych Świąt!

Kochani,

Z okazji Świąt Wielkanocnych chciałam Wam złożyć najlepsze życzenia.
Dziękuję, że tu czasem zaglądacie i że jesteście moją odskocznią w tym odległym kraju. Wszystkie komentarze i odzewy bardzo doceniam :)
Póki co, życzę Wam spokojnych Świąt w doborowym gronie i mokrego dyngusa (LOL).

Ponieważ jutro normalnie pracuję, Święta obchodziliśmy dzisiaj u Pani A.
Pani A. zaskoczyła nas najwyższym poziomem gościnności, za co bardzo będziemy wdzięczni :)
Na stole pojawiły się prawdziwe polskie smakołyki i na prawdę trudno było się oprzeć!

Potem skoczyliśmy na basen by zaznać relaksu, były tez skoki do wody i inne takie, a co! (brr nawet nie chcę myśleć o Waszym śniegu...)
No i finalnie dzięki słodkiej uczcie zapewnionej przez Pana A.i Pana M. zasiedliśmy przed TV oglądając jakże świąteczny film Kac Vegas.

Było fantastycznie! :)))













Był też kot!


Trzymajcie sie ciepło,
M-ka

środa, 20 marca 2013

Dzień zaręczyn



Pomimo tego,ze pozno poszlysmy spac poprzedniej nocy ekscytacji nie bylo konca. Poprzedniego wieczoru bylysmy jeszcze po projektor, ktory mial umozliwic zrobienie niespodzianki dla Naveena- pokazanie rodzinom filmu (przygotowanego przez Ireshe z roznych zdjec) o niej, o nim, a potem o historii ich zwiazku. Potem Tata Ireshy prasowal nam Saree, a biorac pod uwage,ze w jednym domu bylo nas 6 kobiet, a kazde Sarii ma ok 5-6 m dlugosci ,to troche to zajelo, ale my wiernie mu towarzyszylysmy :)
Iresha wstala z nas najwczesniej i gdy my sie obudzilysmy, juz jej nie bylo, bo byla u ’stylistki’.
Generalnie taka Pani tam zajmuje sie i uczesaniem, i makijazem, i upieciem Sari. Wszystko robi to bardzo precyzyjnie oraz sprawnie, no i naturalnie wraz z panujacymi trendami, ktorych Europejczycy nie byliby w stanie przewidziec- uwierzcie;) Potem i my zostalysmy zaproszone na przygotowanie wiec na zywo moglysmy doswiadczyc tej metamorfozy.






Ok 9 30 pojechalismy do Sali uroczystosci I tam przy stole od strony urzedowej zostaly podpisane papiery,ze sa narzyczenstwem- to tak jak u nas slub cywilny.


Zalozyli obraczki- oboje,co moze dla nas wydawac sie dosc ciekawe i rozpoczela sie rodzinna czesc uroczystosci.Na poczatku byly blogoslawienstwa. Generalnie na Sri Lance jest taki zwyczaj,ze nawet podczas zwyklych odwiedzin, na pozegnanie daje sie blogoslawienstwo. Polega to na tym,ze mlodsi czlonkowie rodziny podchodza do starczych klekaja, dotykaja ich stop potem, skladaja raczki jak do modlitwy przy czole I wstajac dostaja albo buziaki albo starsi dotykaja ich po glowie w gescie blogoslawienstwa.



Pomyslcie, jakie niezle cwiczenie mieli mlodzi, zeby odebrac blogoslawienstwa od calej rodziny, gdzie wiekszosc ludzi byla od nas starsza.

Po blogoslawienstwach byl czas na palenie swiec. Na srodku Sali stal na kolunie wielki bukiet kwiatow, a wokol niego przyczepione do kolumny swieczki dookola. Na poczatku para mloda zapala swiece, na czesc zapoczatkowania uczucia, nastepnie przekazuje ogien najblizszej rodzinie taka by oni mogli w gescie dobrej wiary zapalicz ogien dla nich i tak do ostatniej swieczki.




Potem czas na tort. Para kroila kawalek, nastepnie czestowala na poczatku siebie, a potem gosci. Szczerze mowiac nie wiem, na ile te tradycje sa zblizone do polskich, gdyz nie bywam na slubach. Calosc wygladala niezwykle sympatycznie I czuc bylo wiez rodzinna, a to chyba najwazniejsze.
Potem, w wielkim skrocie, byla czesc zyczen I zdjec posilki, a na koncu tance. Mimo mlodej pory, kazdy wspaniale sie bawil. Alkoholu nie podawano. No ok- przynniesli dla nas I dla mezczyzn, bo to taka jakby atrakcja byla, wiec zdrowie wypilismy,ale to w sumie tyle. I ok 15 zebralismy sie do domu.. powrot w tym upale I Saree byl lekka masakra, ale na szczescie nie trwalo to dlugo, bo juz w domu moglysmys ie przebrac w cos swobodnego. Oczywiscie lokalne ciocie lekko sie usmiechaly pod katem naszej wytrzymalosci na temperature ;) O tu dodam,ze do domu nie wrocilismy sami ale z ok. Polowa imprezy, na popoludniowa herbatke I slodkosci. Herbata cejlonska ( bo jakzeby inaczej) pieronsko slodka I z dodatkiem mleka. Do tego smazone na glebokim tluszczu slodkosci.. cos jakby paczki.. No coz.. mozna bylo sie rozplynac!
Gdy goscie wyjechali, my udalysmy sie na popoludniowa drzemke. Wieczorem jako jedyna mialam sile wiec z Iresha I jej tata pojechalismy oddac projector I pokazali mi pare fajnych smaczkow jak biale ptaki nocujace tylko na jednym gatunku drzewa, wielkie nietoperze latajace pod oslona nocy I stara piekarni, gdzie w tradycyjny sposob wyrabia sie chleb..



Kapliczki Buddy, są bardzo częstym zjawiskiem, co jakies 100 m można ujrzeć, coś co ma Ci przypomnieć o Bogu. Spowodowane jest to wierzeniem, iż Pan jest wszechobecny i gdy jestes zły bądź smutny, on jest z Tobą, tak samo w szczęsliwych chwilach. Ku czci, ludzie palą świece i składają świeże kwiaty, których nie wolno wąchać ( o tym dowiedziałyśmy się już nieco póżniej, kiedy za każdym razem je wąchałyśmy).


Coś wspaniałego!

Miłego dnia Szkraby,
M-ka


 P.S.
Przepraszam za brak polskich znakow.











sobota, 16 marca 2013

Odpoczynek od Dubaju

Mówiłam Wam kiedyś, ze mieszkam z dziewczyną z Indii i ze Sri Lanki, prawda?
No wiec ta druga z okazji swoich zaręczyn zaprosiła mnie i moją wspólokatorkę na swoje zaręczyny.
Może się to wydać dziwne, ale oni na Sri Lance zaręczyny traktują juz niemal jak ślub stad też takie cyrki z gośćmi a potem z przygotowaniami i celebracją.

Po tym jak urlop w pracy został potwierdzony bez wahania kupiłam bilety.
Koszt z Dubaju to mniej więcej 1200 zł w obie strony (uwierzycie?) + wiza 30$, która można zamówić on-line lub kupić po wylądowaniu na lotnisku.

Z lotniska odebrał nas Neveen (Pan narzeczony)i tak rozpoczęliśmy tydzien niesamowitych i na pewno niezapomnianych wakacji!

Ponieważ przyleciałyśmy rano ja, moja współlokatorka z Indii i koleżanka N.- Maria z Filipin, od razu pojechaliśmy do jego rodziny na powitalne śniadanie.
Wszyscy gorąco nas przyjęli- gorąco dosłownie bo było ponad 30 stopni i wilgotność,ze hej!
Na śniadanie.. Ryż na mleku kokosowym + curry..
Mnie zawsze kraje tropikalne kojarzyły się z lekkimi posiłkami, owocami i hektolitrami wody, ale wiem, że to złudne. Lankijczycy na śniadanie, obiad i kolacje potrafią jeść curry (czyli sos z dodatkami np. ryby, kurczaka, warzyw), którego nazwa może być dla nas myląca, bo my curry uznajemy za przyprawę.
Tu jest to jakby gulasz,  tylko zamiast wołowiny zazwyczaj jest chicken curry, fish curry, potato curry itd...
Ryż- nieodłączny, w bardzo wielu odmianach... i sałatki.Generalnie jeżeli chodzi o kuchnie to jest ona ekstremalna. To chyba najbardziej trafne słowo. Jeżeli coś jest ostre, to wypala gębę, jeżeli coś ma być słodkie, to do filiżanki herbaty wsypują 2 łyżeczki kopiate cukru, jeżeli coś jest słone, to rzeczywiście jest.
Smak ma być wyrazisty i oczywisty!

Poniżej parę fotek jedzonka:







Co bardzo ważne. Na Sri Lance nie używa się sztućcy. Je się rękoma i jest na to pewien sposób a mianowicie. Po nałożeniu jedzenia na talerz miesza się ryz z wybranym składnikiem/ składnikami, delikatnie ugniata, formuje jakby kulkę palcami wielkości orzecha włoskiego (1 kęs) potem tą kulkę nakłada się na 4 zbliżone do siebie palce prawej ręki ( końce palców powinny być na tej samej wysokości, co tworzy taką żywą łyżkę z ręki). Potem gdy kulka jest na końcówkach palców, zbliżamy dłoń do ust i wsuwany kulkę kciukiem do ust! Polecam spróbować :)


Ja uwielbiam jeść rękami, daje to zupełnie nowe doznania smakowe i właśnie z tego się wywodzi, gdy kiedyś Lankijczycy jak i Hindusi stwierdzili,ze jak to tak można jeść bez zmysłu dotyku? Każdy zmysł podczas jedzenia powinien być aktywny.

Wracając do historii naszej wycieczki. Po wspólnym powitaniu w domu N. pojechalismy do Colombo- domu rodzinnego Ireshy. Gdzie po raz drugi zostaliśmy gorąco przyjęci przez jej rodziców, a potem i siostrę. To był nasz dom i baza wypadowa na kolejne dni. A uwierzcie działo się działo...
N. jest konsultantem w biurze podróży wiec doskonale wiedział jak zaplanować na wypoczynek. A raczej.. to było ogromne szczęście, bo jadąc nawet nie wiedziałyśmy gdzie będziemy spać, ale dzięki wspaniałomyślności tych rodzin i pomysłowości, brakowało czasu na odpoczynek. W bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wszystko było przygotowane, dopracowane, widać, ze tak strasznie zależało im abyśmy zapamiętały te wakacje na całe życie.. I pomyśleć, ze miałyśmy być tylko gośćmi na przyjęciu zaręczynowym...

Po przyjeździe do Colombo spałyśmy niemal cały dzień, choć upał dla mnie był nie do zniesienia. Kojarzycie jak robicie sobie gorącą kąpiel i w łazience jest na końcu tak strasznie gorąco i wszystko jest zaparowane i choć na początku Waszym marzeniem było się zagrzać, tak teraz nie myślicie o niczym innym jka o otworzeniu drzwi? Tak.. tam drzwi były otwarte i wciąż było jak w łaźni..
I tu ciekawostka- ponieważ ja miałam ochotę stać cały dzień pod prysznicem, a nie lepić się do wszystkiego, dziewczyny podały mi fajny sposób żeby choć w małym stopniu uniknąć tego uczucia nieświeżości, a tym sposobem jest- talk dla dzieci. Dla nich to było normalne. Każdy sobie nosi talk... Generalnie wystarczy troszkę tego pudru rozpylić na ciele i odrazu jakoś lepiej i nie tak lepiąco. Możecie spróbować w przyszłości.

Wieczorem czekała nas szalona podróż tuk tukiem- 3 kołowym małym autkiem, do centrum miasta, gdzie musiłysmy kupić Saree jacket- albo po prostu, krótkie bluzki które odsłaniają brzuch, do Saree.





A pominęłam tą kwestię. Rano w domu N. Jego siostra pokazała na swoją kolekcję Saree i każda mogła sobie wybrać jedno. Uczucie jak z bajki o księżniczkach. Ja poszłam na cołość moim różem, ale co tam, żyje się raz:


To zdjęcie jest już z dnia zaręczyn, czyli kolejnego dnia naszej przygody.
Myślałam jakby tu opowiedzieć Wam o tym wyjeździe  czy coś skategoryzować, czy oddzielić, podsumować, ale pojdę za flow póki mam majka i pozwólcie, że będą to relacje dzienne wraz z ciekawostkami, przeze mnie zaobserwowanymi.

Na dziś koniec.

Ściskam mocno,
M-ka




About

Translate

Blogger templates

Follow us at FB