Zyjemy w kraju, gdzie zamawiajac kawe
widzimy piekny usmiech sprzedawcy (bo, tak mowili na szkoleniu)
jednak, gdy zapytasz juz o cukier sytuacja wyglada mniej wiecej tak:
Zyjemy w kraju, gdzie sytuacja
gospodarcza jest stabilna. Nie ma powodow do niepokoju. Nie groza nam
kleski zywiolowe, nie dosiega nas Trump, czy ISIS ale wciaz jest zle,
chocby dlatego,ze przy wladzy jest partia, ktora wygrala w
demokratycznych wyborach- na ktore, Ty tez miales wplyw!
Zyjemy w kraju, gdzie zewszad ludzie
kreuja w socialmediach swoj wizerunek na 'jacy to oni nie sa
szczesliwi', lecz gdy wyjdziesz na przerwe w pracy wciaz slyszysz,
jak to nie jest troche przejebane..no ale nie bede Ci narzekac..no
ale wiesz.. I tu 20 min monolog.
Zyjemy w kraju, gdzie wiekszosc ludzi
sie nie slucha! To jedna z kwestii, ktora osobiscie najbardziej mnie
przeraza). Gdzie komunikacja jest jednostronna. Gdzie latwiej jest
zrezygnowac, niz poswiecic czas I wspolnie rozwiazac problem. Gdzie
duzo osob, chce kolejne certyfikaty z coachingu i trenerstwa, lecz w
glowie jest samo JA, JA, JA..
Czas zdac sobie sprawe,ze do tanga
trzeba dwojga.
Zyjemy w kraju, gdzie coraz czesciej
kobiety zostaja matkami, po to aby zablysnac na Instagramie powrotem
do formy, fit stylem zycia I cwiczeniami. Gdzie wazniejsze jest
robienie selfie w modnych ciuchach, z super gadzetami I w pieknych
miejscach, niz dbanie o domowe ognisko rodzinne.
Zyjemy w kraju, gdzie faceci wieksza
wage przykladaja do zaplanowania wizytu u barbera, badz na silowni,
niz do spedzeniu wartosciowego czasu z rodzina, ustapienia miejsca w
tramwaju, badz wymiany kola w samochodzie.
Zyjemy w kraju, gdzie przy poznawaniu
nowej osoby, po pytaniu ' jak leci?', ktore zazwyczaj jest
formalnoscia- bo tak naprawde wieszosc ludzi ma to dupie, wazniejsza
jest Twoja pozycja w pracy, badz to ile zarabiasz.
Zyjemy w kraju gdzie szczery komplemet
(jezeli juz zaistnieje) objawia sie zmieszaniem, bo nie wiadomo, czy
to nie byla szydera.
Zyjemy w kraju, gdzie 45%
spoleczenstwa, jako niedzielna rutyne uznaje kosciol, jednak malo kto
przestrzega 10 przykazan. Nie wspominajac,ze malo kto zastanawia sie,
w co tak na prawde wierzy.
Zyjemy w kraju gdzie znaczna wiekszosc
w CV lubi wpisac podroze, lecz najlepiej takie zeby inni
pozazdroscili, dobrze tez aby bylo daleko, 'All inclusive' I alko bez
limitu. Najlepiej aby wycieczki byly organizowane z calym turnusem
tak, aby przypadkiem nie zaistniala potrzeba integracji z lokalna
spolecznoscia, poznawaniu kultury (o tym dowiemy sie od Cejrowskiego,
ktory napierdala boso przez swiat). Nam chodzi o dobrej jakosci
komfort I zdjecia.. Zdjecia przede wszystkim! Gdzie oprocz
zapierajacych dech (najlepiej ogladajacym) widokow to MY bedziemy
(wygladajac oczywiscie perfekcyjnie, w jednej z wycwiczonych przed
lustrem poz) na pierwszym planie.
Zyjemy w kraju gdzie bycie w zwiazku,
stalo sie wazniejsze niz bycie szczesliwym.
Zyjemy w kraju, gdzie kazdy jeden jest
znawca angielskiego, najlepiej w pracy, na mailu.
Wyjezdzajac za granice czujemy jednak
jakies takie skrepowanie I jakby niepewnosc, gdy przyjdzie nam
swobodnie pogadac. W myslach klopotliwe – 'czy uzylem dobrego
czasu? Czy slowo, ktore zastosowalem jest idealne?'. Otoz zdradze Wam
sekret. Wiekszosc z nas mowi po angielsku lepiej niz przecietny
anglik- na serio. W UK przecietna osoba nie trzyma sie form i
wyrafinowanego jezyka. Zapewne tez wynika to z faktu, iz szkolnictwo
wyzsze- zapewniajace taka wiedze, w przeciwienstwie do sytuacji w
Polsce, jest platne ( tu mala aluzja, do tego aby doceniac, to co
mamy za darmo).Wiecej luzu, filmow/seriali zamiast gramatyki, tak aby
pewnego dnia, nawet po kilku drinkach, moc pogadac z kims, z drugiej
czesci swiata ulicznym (zwyklym) jezykiem z jajem I bez skrepowania.
Zyjemy w kraju, gdzie JA jest wielka
niewiadoma. Szum informacji, brak samoswiadomosci I owczy ped wygraly
nad podroza wglab siebie, co w pewnym momencie przyczynia sie do
wielu naszych wewnetrzych bitew i frustracji. Panierowani grupa (jak
w kawalku Mesa), spelniajacy oczekiwania rodzicow i otoczenia, bedacy
wzorem w oczach innych ( ale czy w swoich?), dazymy do wytyczonego
nam celu (ale czy ten cel jest takze naszym celem?) . Pewnego dnia,
to jak myslimy o sobie I o swiecie, zmierzy sie z rzeczywistoscia I z
tym, jak to na prawde wyglada, lecz czy jestesmy na to gotowi?
Pisze to, bo jestem tego czescia. Bije
sie w piers obserwujac, przyzwalajac,badz powtarzajac wyzej
wspomniane zachowania. A przeciez te przyklady sa jedynie kropla w
morzu smutku Polakow.
Chce aby swiat byl lepszy, jednoczesnie
zdajac sobie sprawe,ze musze zaczac od siebie.
Chce abysmy szczerze byli dla siebie
milsi. Zeby nasze usmiechy I uprzejmosc, pokrywaly sie z tymi
pieknymi zdjeciami na Fb.
Jest jedno zycie, docenmy to co mamy,
starajac sie codziennie byc lepsza wersja siebie.
Peace and love,
Mka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz